Dziś tłusty czwartek. Chciałam kupić domowi pączków, ale pomimo zawiei i mrozów takie ogonki „do pączków”, że cukiernie nie nadążają piec, i choć dwa razy było chodzone, nie zdołaliśmy dostać.
Warszawa. 13 lutego
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 1, 1945–1949, Warszawa 1996.
Wczoraj długie kolejki ludzi wystawały na zimnie i słocie przed cukierniami. Był tłusty czwartek i ludzie stali wytrwale, czekając na kawałek tradycji. Cóż za rozpaczliwy paradoks błąkał się wśród tych długich, milczących ogonków, w których smutni, zmęczeni ludzie stali godzinami po to, aby nabyć parę pączków. Słyszałem rozmowę dwóch komunistów, którzy ociekali głupim zadowoleniem: „Widział pan kiedy przed wojną takie tłumy po pączki?” — mówił jeden z nich. To było symboliczne. Ten głupiec nie widział, że ludzie stali tu tylko po pączki, a nie po radość i beztroskę, która jest istotą tłustego czwartku. Przed wojną, mój Boże... obejdźmy się bez tanich porównań... Ci ludzie stali tu za krztyną słodyczy, która miała być dla nich dziś wieczór namiastką, okłamywaniem się, że mają coś z życia. Stojąc, wiedzieli już, że okłamują siebie i innych. Tak, jak okłamywał Polaków Hilary Minc, tłumacząc im po każdej zwyżce cen, że dzięki niej nastąpi poprawa bytu, jak tłumaczył drożyznę i brak towarów na rynku „trudnościami wzrostu”. Przed wojną, być może, nie stały kolejki po pączki, ale wraz z pączkami nabywało się na pewno radość tłustego czwartku.
Inna rzecz zgoła — jak metafizyczną wartością jest tradycja! Przecież dziś wiemy o tłustym czwartku wyłącznie z ustnej tradycji. Gazety nic o nim nie piszą, nie ma go w sensie społecznym. A mimo to kierowane przez komunistów piekarnie i cukiernie smażyły zwielokrotnione ilości pączków i kolejki formują się przed sklepami. Biedni głupcy, którzy nie wiedzą, w kogo to mierzy, przeciw komu i za kim stoją te kolejki...
Warszawa, 27 lutego
Leopold Tyrmand, Dziennik 1954, wersja oryginalna, Warszawa 1999.
Rejonowe Przedsiębiorstwo Barów Mlecznych przygotowało w swych podległych placówkach ponad 120 tysięcy pączków, sam tylko bar mleczny „Ruczaj” w Gdańsku ponad 15 tysięcy pączków i 300 kg chrustu. Przez całą ubiegłą noc trwała wytężona praca.
Gdańsk, 22 lutego
„Głos Wybrzeża” nr 45, z 22 lutego 1968.